Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
|
|
|
Zaraza - część pierwsza
***
Szedł ulicą, dysząc cicho. Rozglądał się dość często, zapewne sprawdzając czy ktoś go nie śledzi. Nagle zauważył siedzącą na ławce samotną kobietę. Podszedł do niej i usiadł koło niej. Kobieta była lekko zdziwiona, bo nocą mało kto chodził ulicą. Gdy ta odwróciła głowę w inną stronę, Turd łapczywie wgryzł się w jej szyję. Kobieta motała się, wymachując szaleńczo rękami i nogami. Jej usta ruszały się, lecz nie wydobywał się z nich żaden głos.
Nagle wszystko ustało. Leżała na ławce w bezruchu z rozszarpaną szyją.
***
- To niemożliwe! – Ryknęła wampirzyca, ubrana w długi, czarny płaszcz. Miała piękne krwistoczerwone usta, pomarańczowe jak kot oczy i gęste, długie kruczoczarne włosy.
- Saval! Miałeś go pilnować! – zwróciła się do wampira stojącego z opuszczoną głową.
- Przepraszam cię...Zgubiłem go na Slobs Street...- bąknął wampir w granatowej pelerynie.
-Jak mogłeś to zrobić? Jak mógł zniknąć ci z oczu...?– warknęła, chodząc z kąta w kąt.
-No po prostu...
- Po prostu to skończysz źle, jak jeszcze raz spuścisz któregoś z oka... – rzekła chłodno i wyszła z pokoju.
***
- Panie detektywie! Panie Puval! – Krzyczała młoda, piękna kobieta za idącym korytarzem mężczyzną.
- Co się stało Sylvio? – spytał owy detektyw, odwracając się do kobiety.
- Porucznik Seadogh czeka na pana w pańskim gabinecie...
-Niech to szlag... – syknął z grymasem na twarzy i podążył do pokoju a końcu korytarza.
Gdy otworzył drzwi, gruby mężczyzna w średnim wieku siedział obok biurka zawalonego papierami.
- Roger! Nareszcie...
-... Kolejne morderstwo? – nie dał mu skończyć.
- Taak... – mruknął/ – Rozerwana tętnica szyjna...
- Jak zwykle – jęknął z rezygnacją .– Nie mam pojęcia, co za szaleniec od miesiąca tak brutalnie morduje obywateli naszego miasteczka...
- No ja też nie mam pojęcia...ale mam nadzieję, że się z tego szybko dowiesz, Puval – powiedział groźnie. – Albo odkryjesz, kto za tym stoi albo wylatujesz a na twoje miejsce szukamy kogoś nowego...
- Ale...
- Żadne ale! Nie potrzebny nam detektyw, który od miesiąca dochodzenia nie znalazł żadnego śladu! – rzucił na niego posępne spojrzenie i wyszedł, głośno trzaskając drzwiami.
***
Wysoki, szczupły mężczyzna wszedł do ciemnego, staroświecko urządzonego pokoju. Gdy odsłonił twarz, można było zobaczyć, iż mężczyzna ma włosy do ramion w kolorze czerni, oczy podobnie jak włosy, miały czarny kolor. Usta były zaciśnięte. Przeszedł przez pokój i usiadł na jednym z dwóch foteli przed kominkiem. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły. Do środka wszedł drugi mężczyzna, równie wysoki, jak ten, który pojawił się w pomieszczeniu chwilę wcześniej.
- Melduję, że kolejna Istota zniszczona – w jego głosie było słychać lekkie dyszenie.
- Świetnie – odezwał się ten pierwszy. – Spisałeś się doskonale, Turdzie. Ale mam jedno pytanie...
- Tak, panie? – zapytał.
- Czy ktoś cię śledził?
- Ohh...od tych ważniaków? Taak...ale spokojnie, panie Luarze, zgubiłem go przy Slobs Street – dodał szybko, widząc, że Luar zmienia wyraz twarzy.
- Masz szczęście, że go zgubiłeś... – burknął, wstając z fotelad – Przyprowadź mi tu Seravę... – powiedział łagodnie, poprawiając rękawy.
- Seravę...?
- Tak, nie przesłyszałeś się. Muszę z nią porozmawiać. Mam dla niej zadanie.
- Z tą waria... – nie dokończył, gdyż spostrzegł, że Luar lekko otworzył usta, obnażając przy tym białe kły. – Już idę, Panie... – i zniknął za drzwiami.
Owy wampir, który pierwszy się pojawił w pokoju okazał się ważną osobistością. Podszedł do starej, zabytkowej komody i otworzył ją. Wyciągnął z niej jakiś pakunek. Gdy zamykał szufladę, drzwi zaskrzypiały. Luar odwrócił się. Stała w nich średniego wzrostu wampirzyca o czarnych włosach. We włosach można było zobaczyć fioletowe pasemka. Oczy miała przekrwione. Na sobie miała fioletową suknię, przy której był przyszyty fioletowo-czarny kwiat. Biodra miała przepasane czarną chustą.
- Wzywałeś mnie, Luar? – zapytała niemiło. – Czego chcesz?
- Po pierwsze mówi mi Panie i odzywaj się do mnie z szacunkiem... nie jestem twoim kolegą...- burknął. – Po drugie, chcę byś pomogła naszej grupie zlikwidować Istoty żyjące w tym mieście.
- Snob – pomyślała. – Przepraszam Panie za moje grubiańskie zachowanie – powiedziała ironicznie. – I oczywiście pomogę nam wszystkim na przejęciu władzy
- Cieszę się.
- Czy mogę już iść? – zapytała zniecierpliwiona.
- Nie – powiedział podchodząc do niej .– Weź ten sztylet i prócz rozrywania tętnicy wbijaj go w serce. Istotom może zacząć coś śmierdzieć więc...
Serava przyjęła sztylet, owinięty jakąś szmatą. Rozwinęła zawiniątko a jej oczom ukazał się piękny, złoty sztylet z bogato zdobioną rączką.
- Nie ma sprawy Luar – szepnęła mu do ucha, jednocześnie klepiąc go po ramieniu. Chwilę później wyszła. Luar nie zdążył nic więcej powiedzieć.
-Niewdzięcznica... – mruknął sam do siebie.
Mathea. |
komentarz[2] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Zaraza - część pierwsza" |
|
|
|
|
|
|
Sonda |
Top 10 |
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
ShoutBox |
|
|